czwartek, 19 stycznia 2012

Będzie bieżnia!

10 km

Zmiana trasy, żeby trzeci raz nie biec do Bili. Dziś skręciłem w lewo i pobiegłem do wsi Vapenna, 5 km z drobnym kawałkiem. Pierwsza połowa odcinka ostro pod górę, aż do położonej na przełęczy kopalni wapienia, potem zbieg do pierwszych zabudowań wsi. Na przystanku sprawdziłem, o której mam autobus, zwrot na pięcie i z powrotem. Znowu połowa ostrym podbiegiem pod górę, a od przełęczy już relaksowe zbieganie do gospody. Dycha z hakiem, więc dzienna norma zrobiona. Dobra droga, wilgotny, ale czarny asfalt, pogoda idealna: bez wiatru i śniegu, stopień czy dwa powyżej zera, w sam raz dla mnie.
Zdaje się, że znowu spadła mi waga. Wyraźnie czuję, że zmniejsza mi się ilość odłożonego pod skórą 'dobrobytu', biega się lżej i wydajniej. Od lata zrzuciłem około 10 kilo. Różnica zasadnicza i łatwa do wykazania: wystarczy się przebiec z dziesięciokilowym pakietem cukru - to właśnie ta różnica :) Do Hamburga przydałoby się jeszcze z pięć kilo stracić. Do zrobienia, bo choć dzienna ilość wysiłku fizycznego wyraźnie mi ostatnio wzrosła, to spadł apetyt. Organizm chyba w ten sposób sam się broni przed zbędnym obciążeniem.

Burmistrz kilka dni temu publicznie obiecał, że wybuduje na stadionie bieżnię tartanową. Zdaje się, że jesienna akcja zbierania podpisów pod petycją o budowę bieżni będzie miała dobry finał. Piotrek, który w listopadzie przez kilkanaście dni zbierał te podpisy stojąc na ulicach - wniebowzięty.

Właśnie sobie uświadomiłem, że w sobotę pewnie nie pobiegam, bo pora wracać do Polski. Chyba więc trzeba zrobić jutro tygodniowe wybieganie. Jeśli pogoda dopisze, to wybiorę się do Zulowej, 12 km od Lipovych Lazni. 24 km to dobra dawka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".