czwartek, 12 stycznia 2012

Tylko dycha

10 km, stadion

Ciężki dzień. Pogoda ponura: wietrzysko, co jakiś czas zacinający deszcz, no i czwartek, najbardziej pracowity dzień tygodnia. Dziś moim zadaniem było przygotowanie jutrzejszego wydania gazety, a więc od świtu siedziałem w redakcji, wyszedłem tylko raz na 15 minut. Kiedy wróciłem do domu, byłem tak wykończony, że położyłem się na godzinną drzemkę.
Nie bardzo chciało mi się wstawać i iść na stadion. Po 18, kiedy było już kompletnie ciemno, wbiłem się jednak w strój i poszedłem. Po deszczu bieżnia oczywiście była kompletnie zalana wodą, nie nadawała się do użytku. Pobiegałem więc wokół boiska. Dopóki na boisku piłkarskim grali w piłkę, ścieżka była dość dobrze oświetlona. Kiedy skończyli, zapadły ciemności i biegałem kompletnie na pamięć. Chwalić Boga, nie przewróciłem się i zębów nie powybijałem.
O dziwo, mimo ponurej, wisielczej pogody, biegało się bardzo dobrze. Lekko, dość szybko, bez uczucia zmęczenia. Żadnych przerw nie robiłem, cięgiem przebiegłem 21 okrążeń po 470 m. Gdyby nie wredne wietrzysko i ciemności, pobiegałbym chętnie jeszcze z 5 km.

Nadal bez papierosów. Zerwanie z fajkami poszło nadzwyczaj łatwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".