piątek, 27 stycznia 2012

Cygaro czeka

Czwartek: 10 km
Piątek: 10 km

Głowa nieco ciężka, bo wczoraj słuchaliśmy relacji z Wysp Kanaryjskich, słuchanie przeciągnęło się do wpół do drugiej. No i ten gin...  Zobaczymy, jak dziś będzie wyglądało bieganie. Rekordu raczej nie będzie.

Delegacja z Klinisk otrzymała w prezencie czeski kalendarz adwentowy. Adwent wprawdzie minął, ale kalendarz jak najbardziej nadaje się do użytku, został przyjęty z ochotą. Z Las Palmas przyleciał za to sympatyczny upominek dla mnie: pokaźne cygaro, które mam prawo zapalić dopiero na mecie maratonu w Hamburgu. Aneta zapisała się na jednego macha.
 
Wieczorne bieganie nawet niespecjalnie tragiczne. Pierwsze pięć kółek przypominało o wczorajszym ginie, ale potem poszło z górki. Ostatnie dziesięć w towarzystwie Darka, który wpadł zrelaksować się na bieżni. Mówi, że też miał rano pewien problem z wpasowaniem się w rzeczywistość, który rozwiązał antykacowym biegiem, prysznicem i kawą. Wieczorem dokończył rozpoczęty rano trening i usunął przy okazji z organizmu resztki wczorajszych miazmatów.
Namówił mnie na start w biegu w Jastrowiu pod koniec marca. Półmaraton na miesiąc przed Hamburgiem to dobry pomysł.
Powtórzyła się historia z wyłączonym oświetleniem bieżni. Roberta nie było, nikt się nie kwapił pójść i op...lić gościa w budce. Poszedłem, po minucie świeciło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".