Poniedziałek - 10 km
Dzisiaj - 10 km
Od dzisiaj słońce zaczęło wcześniej wschodzić. Od Wigilii później zachodzi, dzień się więc wydłuża. Nie widać tego jeszcze, ale miła jest świadomość, że najdłuższe noce mamy już za sobą :)))
Niech cholera tę bieżnię... Ledwie dziś zacząłem trening, zaczęło i padać. Najpierw leciutko, pod koniec zacinał zimny, taki listopadowy, gęsty deszcz. Bieżnia na początku prawie idealna, z każdym okrążeniem zmieniała się w bajoro. Parę ostatnich kółek musiałem biegać po murawie, bo żużel był już zalany, a woda chlupała mi w butach. Jeden zysk, że ponieważ chciałem jak najszybciej skończyć, całą dychę przebiegłem cięgiem, bez przystanku.
Bieganie po lesie jest przyjemniejsze, bo i widok zmienny, tempro zróżnicowane, no i przystanąć na chwilę tak jakoś nie wstyd przed sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".