niedziela, 1 stycznia 2012

Można odliczać


10 km, stadion.
Bieżnia zalana wodą, trzeba było biegać alejkami wokół płyty boiska. Żadna przyjemność, gdy się to robi w ciemnościach.

Do Hamburga zostały niespełna cztery miesiące. To niedużo, na prawdziwe przygotowanie zostały mniej więcej trzy miesiące. Na razie jest nieźle. Organizm oswoił się już z codzienną dawką co najmniej 10 km, nie mam żadnego kłopotu ze stawami, ścięgnami czy mięśniami. Biegam nie szarpiąc się, nie szukam szybkości. Na razie zależy mi na zbiciu wagi i zyskaniu wytrzymałości. Jest dobrze, 15 km biegu kończę z poczuciem, że mógłbym biegać dalej.
Teraz pora wprowadzić raz w tygodniu porządne wybieganie, dystans 20-25 km. Może dzięki temu uda się w Hamburgu uniknąć gwałtownego załamania kondycji organizmu i "ściany". A przynajmniej radykalnie złagodzić jej objawy.

Aneta zrobiła Darkowi niesamowity prezent gwiazdkowy: pod choinką w kopercie były bilety lotnicze do Las Palmas, no i opłaty za maraton pod koniec stycznia. Darek, który od końca października nie trenował, gwałtownie musiał wrócić do aktywności biegowej, żeby na Kanarach nie paść z zadyszką.

Postanowiłem skończyć z papierosami. Zobaczymy, czy odstawienie fajek da poprawę kondycji. Na pewno poprawi kondycję kieszeni, zostaną mi jakieś dwie stówy miesięcznie. Akurat na porządne buty biegowe i gadżety kajakarskie (druga pasja).
Z fajki, naturalnie, nie rezygnuję. Ale fajka to pikuś w porównaniu do papierosów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".