wtorek, 31 stycznia 2012

Rześko!

10 km, stadion

Profilaktycznie opatuliłem się przed biegiem jak ruska babuszka: bluza termoaktywna, dres, na to polar, do kompletu czapka, rękawice i dwie pary skarpet. No i było w sam raz, bo jak mawiał kapitan Herbeć na zimowym poligonie drawskim, kiedy wracał do namiotu po porannym szczaniu, było "rześko". Znaczy, gile w nosie zamarzają. Wówczas, na drawskim, było około -25, dziś tylko -8, czyli prawie wiosna, ale tylko prawie.
Schudłem kolejny kilogram, teraz waga pokazuje 94. Spadek wagi widać wyraźnie w osiągach, bo bieg jest zdecydowanie lżejszy i szybszy, nie powoduje przyspieszonego oddechu, wzrasta jedynie tętno. Kończę 25 kółek i nie czuję żadnego zmęczenia, pełen relaks.
Mrozy trochę zmniejszyły liczbę amatorów korzystania z bieżni, ale wytrwali przychodzą nie bacząc na temperatury i zimny wiatr. Wciąż pojawiają się nowi. To doprawdy fenomen, ta masa ludzi przychodzących na stadion. Pomyśleć, że jeszcze parę lat temu na ćwiczących patrzono jak na postrzelonych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".