wtorek, 10 stycznia 2012

Żyjemy!

12,5 km po stadionie

Piotr z fajką
Nie było źle. JW w ograniczonym zakresie, potem czciliśmy prawo jazdy klasyczną bielą zmieszaną z brązowym produktem amerykańskiego koncernu. Udało się wyhamować w odpowiednim momencie, więc rano wstałem niesponiewierany i żyłem pełnią życia :).
Ciekawostka: Piotrek zaopatrzył się w fajkę i dobry tytoń. Palenie mu nie idzie i fajczarzem nie zostanie. Ale trzeba przyznać, że z fajką prezentuje się interesująco...

Na bieżni nie było żadnych problemów. Przez pierwsze parę kółek czułem skutki wczorajszego wieczoru, tj. nieco drewniane mięśnie. Po pięciu okrążeniach wszystko zaczęło wracać do normy, od dziesiątego biegło się już całkiem przyjemnie. Krótko przed końcem mojego biegu na stadionie zjawili się Piotrek z Waldkiem N., sześć ostatnich kółek przebiegliśmy wspólnie. Piotrek z lekkim syndromem dnia wczorajszego, przejawiającym się pewną niechęcią do intensywnego wysiłku fizycznego. Ale to może być wina fazy księżyca.

Na stadionie sporo ludzi, niestety, muszą się ruszać w kompletnych ciemnościach, narażając się na wdepnięcie w kałuże. Nie da się zrozumieć, dlaczego nie można włączyć tych czterech pier....ych żarówek, które by zdecydowanie poprawiły warunki biegaczy? Oba miejscowe "orliki" rozświetlone jak Las Vegas, na prąd dla czterech żarówek na stadionie nie ma pieniędzy. Dziadostwo!

Zachód słońca już o 22 minuty później, niż w dniu, kiedy słońce zaszło najwcześniej. 15 grudnia schowało się o 15.41, dzisiaj o 16.03. Jeszcze się tego nie czuje, ale miła jest świadomość, że dzień się wydłuża.

2 komentarze:

  1. Też wolę białą od łychy. A parę km biegu na drugi dzień jest lepsze niż kwas z ogórków :-))))

    OdpowiedzUsuń
  2. ..."Oba miejscowe "orliki" rozświetlone jak Las Vegas, na prąd dla czterech żarówek na stadionie nie ma pieniędzy. Dziadostwo"...
    trafna uwaga
    darekg

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".