piątek, 24 lutego 2012

Połowa szambo, reszta - relaks

10 km, park

Kogo miało wessać, to wessało...
Wyjątkowo paskudna pierwsza połowa biegu. Mam wrażenie, jakbym się spasł w ostatnich dniach (nieprawda, waga przeczy), nie bardzo mi się chciało biec. Może dlatego, że pod wiatr? Tak czy siak, to było jak cięcie tępą piłą. W drugą stronę, proszę publiczności - full relaks. Być może dlatego, że z wiatrem, a może dlatego, że się rozbiegałem. W każdym razie, bieg był w dobrym tempie i czystą przyjemnością. W ogóle ostatnio zauważyłem, że dopiero pod koniec treningu biegnie mi się lekko, z przyjemnością i poczuciem, że mógłbym bez problemu przebiec jeszcze co najmniej drugie tyle. 
Niedługo życiowy test pokaże, ile warte są te rozważania. Jastrowie dokładnie za miesiąc. Zastanawiam się nad dystansem. Półmaraton to nie problem, może jednak szarpnąć się na 42 km? 

Nie odmówię sobie przyjemności napisania słówka o bieżni Ojca Dyrektora. Wczoraj przypominała gów...o, dziś zgęstniała. Krótko mówiąc, przypominała obeschnięte g... Ale jeszcze ze dwa dni i da się tam wejść bez ryzyka, że wciągnie, wessie i zalegniemy na dnie bagna. Widziałem dziś ślady ludzi, wyglądało, że przeżyli. Widocznie bagno wessało już tyle ludków, ilu potrzebowało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".