wtorek, 14 lutego 2012

Zawali nas, panie, zawali!..

10 km, stadion

Od rana straszą, że zawali nas śniegiem, że uch!! No i siedzę właśnie przy oknie, z nieba nie leci nawet jeden płatek. Przypomina mi się kawał o tym, jak to Indianie zbierali chrust na zimę i dlaczego to robili...
Na termometrze coś ok. -1, śnieg śliski i znów trudno było szybko biegać. No to sobie zrobiłem relaks, w końcu nie co dzień płuca trzeba wypluwać. 
Gdzieś tak w połowie na bieżnię wpadł Wiesiek, chyba robił sobie trening szybkościowy, bo zasuwał jak elektron po orbicie. Podwiesił się pod niego jakiś młodzianek, próbował mu tempa dotrzymać. Trzy kółka wytrzymał, potem odpadł. Z kolei mi zaczął działać na nerwa: co go wyprzedziłem, to on musiał mnie, jakiś taki "wyprzedzalski". No to trochę podkręciłem tempo, nie dałem się wyprzedzić kolejny raz. Co pół kółka przyspieszałem, nawet bez większego problemu. Na trzecim kółku gościu się ode mnie odkleił i po kolejnych dwóch zszedł. Szczęść Boże!
Straszenie śniegiem miało chyba jakieś podstawy. Właśnie zaczyna sypać. No, może na razie akcentować należy "zaczyna". Zobaczymy jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".