sobota, 10 marca 2012

25 km

25 km

Rano popadało, potem już tylko siąpiło. Nie powód, żeby siedzieć w domu. O wpół do dziesiątej w dresik i w plener. Najpierw sześć kółek wokół stadionu, dla rozgrzewki. Bieżnia po opadach rzędu 2-3 mm zamieniła się oczywiście w gęste g...o, bo użytku się nie nadaje.
Potem kierunek GPP. Postanowiłem trzykrotnie przebiec całą długość w obie strony. Dwa pierwsze dystanse biegło się leciutko, bez śladu zmęczenia. Pod koniec trzeciego nieco dała o sobie znać lewa kostka, czuć też było w podeszwach przetupany już dystans. Wystarczyła jednak krótka, minutowa przerwa w biegu, żeby wszystko wróciło do normy. Końcowe 2 km bez najmniejszych problemów. Oddech w normie przez cały czas, 3/3. Tętno po biegu wróciło do normy po połowie minuty.
Największym problemem będzie nie zmęczenie czy odwodnienie, ale odprowadzanie nadmiaru potu. Błyskawicznie trzeba znaleźć rozwiązanie, bo inaczej pot będzie mi się w Hamburgu lał do butów. No i koniecznie zakupić odpowiednią bieliznę, bawełna w tych warunkach to kompletna pomyłka.
Dzisiejsze ważenie: 93 kg.
Korekta, sprawdziłem na Google: 25, nie 24 km

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".