sobota, 31 marca 2012

Między deszczem a śniegiem

22 km

Ciut ponad dwie godziny, a przecież wydawało mi się, że wlokę się w ślimaczym tempie. Ciężko się biegło, bo warunki niezbyt miłe. Zimny, wilgotny i porywisty wiatr odbierał większą część przyjemności z ruchu.
Dobrze przynajmniej, że udało mi się złapać kawałek dnia bez opadów. Rano lało i kiedy ok.10 zadzwonił Darek, udzielił mi dyspensy mówiąc, że bieganie w deszczu ani zdrowe, ani przyjemne. Krótko potem jednak padać przestało, a nawet chwilami błyskało słońce. A, niech tam, powiedziałem sobie.
Ciepła opaska na głowę, polar na grzbiet, lekkie rękawiczki - i w Polskę. Tym razem pobiegłem "pod włos", za to z wiatrem: koło starego basenu, lasem do Bolechowa, Bącznika, skręt na most i przez Łęsko prosto, jak strzelił, do miasta. Do mostu na Inie wiatr miałem w plecy i mi zanadto nie przeszkadzał. Gorzej było w drodze powrotnej, bo wiało prosto w twarz, a ciuchy już były wilgotne od potu. Bezlistne drzewa w lesie od wiatru, niestety, nie chroniły. Trzeba było się ruszać nie tyle dla przyjemności, ile dla utrzymania temperatury ciała i by nie dopuścić do przechłodzenia. Biegiem aż pod samo wejście do domu, potem najprzyjemniejsza chwila dnia: gorący, rozgrzewający prysznic i zasłużona, mocna kawa. 
Teraz za oknem nagły powrót zimy. Wietrzycho zamiata śniegiem, pewnie ostatni raz tej zimy. Jak miło siedzieć w domu w miłym poczuciu, że nie musiałem biec ani w deszcz, ani w śnieg...

Dwie godziny po biegu byłem na konkursie potraw wielkanocnych (za tydzień Święta!). Mnóstwo ludzi, wszyscy sobie ostrzą zęby na to, co na stołach. Podchodzę do Marzenki G., babka dużo jeździ na rowerze. Pyta mnie, czemu nie jem. Mówię, że jestem po dłuższym biegu i jakoś nie czuję głodu. Okazuje się, że ona ma podobne spostrzeżenia: im mocniej się zmęczy na treningu, tym mniejszą ma ochotę na jedzenie, zwłaszcza cięższe. Organizm, który nieco dostanie w kość, broni się w ten sposób przed dodatkowym obciążeniem w postaci - dajmy na to - michy bigosu do strawienia, wspartej kawałem białej kiełbasy. Jeśli apetyt, to na coś lżejszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".