wtorek, 27 marca 2012

Oficjalnie

Darek podesłał listy z wynikami z Jastrowia. Mam 16 miejsce na 37 osób startujących w półmaratonie (więc nieoficjalne newsy były trochę niedokładne). Może być.


10 km

Góra Lotnika i z powrotem, wszystkiego około dychy. W drodze powrotnej minąłem się z Karoliną, która mi krzyknęła, że trener gdzieś tam kona z tyłu. Faktycznie, po trzystu metrach natknąłem się na Piotrka czekającego na powrót podopiecznej. Postaliśmy dłuższą chwilę, a kiedy Karolina wróciła, pobiegliśmy z powrotem. Nie dziwię się, że Piotr został pooglądać szyszki. Dziewczyna zasuwa jak ekspres,  lekko i bez zmęczenia. Dotrzymałem jej kroku bez trudu i usapania, ale Piotrek chyba cieszył się, że obeszło się bez reanimacji. Lekko mu nie jest, ale imponuje mi, że mimo wszystko na każdy trening rusza z Karoliną i zasuwa z nią po lesie, trochę dla towarzystwa, bardziej dla jej bezpieczeństwa. 

Darek radzi, żeby nie przeginać z treningiem. Wydaje mi się, że nie przeginam. Biegam tyle i w taki sposób, żeby to sprawiało satysfakcję i dawało przyjemność. Nie katuję się do nieprzytomności, nic kosztem zdrowia. Śpię dobrze, nic nie boli, a po każdym treningu mam wrażenie, że mógłbym zrobić jeszcze drugi. Do cienkiej, czerwonej linii chyba jeszcze daleko, szanowny Mistrzu. Pamiętam! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".