10 km po bieżni
Nie przepadam za aktywnością fizyczną z samego rana, ale spróbowałem i jest OK. O siódmej kawka, potem dresik i stadion. I pierwsze zdziwienie: na bieżni jest już kilka pań, krążących po niej z kijkami. Za chwilę dołączyły dwie kolejne, potem moja małżonka i pewien gościu, który biegał. Jak na mroźny poranek, frekwencja niezła.
Pierwsze pięć kółek trzeba było przeznaczyć na rozruszanie się po nocy. Potem szło już lżej, po 20 kółku krótka przerwa na rozciągnięcie mięśni i dość szybki finał. O 9 byłem już po kąpieli, kolejnej kawie, gotowy do pracy. Przyznam, że miło się pracowało z myślą, że codzienny trening już za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".