czwartek, 15 marca 2012

Replay

15 km, jak kazał Mistrz Yoda, Dariusz G.

Powtórka z wczorajszej trasy plus trzy kółka na stadionie, na deser dla pełnej piętnastki. Trochę łatwiej, niż wczoraj, bo - wstyd się przyznać - w środę wyruszałem na trasę obżarty jak dzika świnia. Koleżanka małżonka przygotowała w południe przepyszną wątróbkę drobiową z cebulką i jabłkiem (szara reneta, obowiązkowo). Objadłem się ponad wszelką przyzwoitość, bez wyrzutów sumienia zresztą. Co się dało, to strawiłem, reszta przypomniała o sobie po drodze, choć nie tak efektownie, jak mogła :)
Dzisiaj bieg zdecydowanie lekki. Ruszyłem wcześniej, by nie dawać prawdziwym Polakom okazji do wprasowania mnie w asflat o zmierzchu. Udało mi się wrócić w ostatnich promieniach dziennego światła. Po drodze miłe spotkanie z kierowcą ciężarówki na gryfickich numerach, który zwolnił i zaproponował, że podrzuci do miasta. Kiedy mu krzyknąłem, że wolę pobiec, w oczach zobaczyłem jakby żal. Pewnie też by tak chciał.

Mistrz Yoda każe mi w sobotę przebiec 25-30 km. Mam wątpliwości, czy naprawdę jest mi to potrzebne. Po pierwsze, za tydzień Jastrowie, czyli raptem 21 km z ogonkiem. To, za przeproszeniem, z palcem w d..., choć tempo będzie niezłe. Poza tym, na weekend zapowiadają piękną pogodę i chyba się wybiorę na pierwsze kajaki w tym roku. Jak zwykle, do Janusza w Nadarzycach. Zapewne znów będę pierwszy, kto zrobi Piławę pod prąd do Bornego Sulinowa i z powrotem do Nadarzyc. Coś z 50 km ogółem.

2 komentarze:

  1. Kochanie, warto jeszcze rzucić papieroski...
    Twoja Największa Koleżanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzucone skutecznie z końcem roku, Kate :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".