12 km, stadion
Dobra decyzja: pobiec rano. Kawa postawiła na nogi, a słońce zachęcało do wyjścia z domu. Na stadionie ta sama, co zwykle grupka rannych ptaszków, oczywiście same panie. Wszystkie 30 kółek bez przystanku, z lekko przyrastającą szybkością. Na początku nieco dawało o sobie znać ścięgno Achillesa prawej nogi; to najprawdopodobniej efekt wczorajszej zmiany butów i biegu w terenie. Po paru okrążeniach lekki ból minął i dalej biegałem bez kłopotów.
Teraz się zachmurzyło, coś tam kropi. Jak miło pracować wiedząc, że stadionowa pańszczyzna już odrobiona. :)
Jeszcze słówko o filmiku, do którego link wrzuciłem wczoraj. Jako ostatni na metę dotarł Argentyńczyk z czasem 30,71 s. Jak łatwo przeliczyć, biegł w tempie ok. 5min/km. Każdy, kto otarł się o bieg długodystansowy wie, że to całkiem przyzwoite tempo. Teoretycznie, gdyby taki czas miał na całym dystansie maratonu, na mecie byłby w świetnym czasie 3,5 godziny. To taka drobna uwaga dla tych, których może śmieszy nieporadny bieg pana po dziewięćdziesiątce.
Jeszcze słówko o filmiku, do którego link wrzuciłem wczoraj. Jako ostatni na metę dotarł Argentyńczyk z czasem 30,71 s. Jak łatwo przeliczyć, biegł w tempie ok. 5min/km. Każdy, kto otarł się o bieg długodystansowy wie, że to całkiem przyzwoite tempo. Teoretycznie, gdyby taki czas miał na całym dystansie maratonu, na mecie byłby w świetnym czasie 3,5 godziny. To taka drobna uwaga dla tych, których może śmieszy nieporadny bieg pana po dziewięćdziesiątce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".