niedziela, 8 kwietnia 2012

Bieg zamiast obiadu

13 km

Na luzie, raczej dla uzasadnienia świątecznego posiłku niż dla treningu. Łatwiej usiąść do stołu ze świadomością, że półtorej godziny biegało się po lesie. Nie za szybkie tempo sprawia, że w pierwszej kolejności spalane są zapasy tłuszczu, a nie glikogen z mięśni i wątroby. I o to chodzi, bo glikogen mi nie przeszkadza, natomiast tłuste - i owszem.
Sama świadomość, że w planie jest bieg sprawia, że na talerz kładzie się mniej i dobiera się potrawy myśląc o skutkach. Nie odmówiłem sobie odrobiny chrzanu, a ten przypomniał o sobie na trasie. Na szczęście, niezbyt gwałtownie.
Stadion zamknięty, w końcu obsłudze też się należy dzień wolny. Pod zamkniętą bramą facet z zapłakanym berbeciem, który nie przyjmował do wiadomości, że nie może pobawić się na placu zabaw. Poradziłem gościowi, żeby poszedł do przedszkola nr 6, tam plac zabaw jest dostępny przez całą dobę i, o dziwo, nie jest zdemolowany.
W lesie pusto, ale są ślady kilku osób w butach biegowych. Przy Górze Lotnika spotkałem Agnieszkę i Sebastiana J., którzy też nie zapomnieli o aktywności w święta. Nie kojarzyłem ich z bieganiem, a okazało się niedawno, że biegają intensywnie. W marcu wystartowali w Szczecińskiej Masakrze Biegowej, z naprawdę dobrymi rezultatami: Sebastian był 72, Agnieszka 195 (23  wśród kobiet) na 230 startujących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".