6 km
Dzień pod znakiem "pięćdziesiątki". Dzieciaki w nocy przygotowały wystawę zdjęć i przyozdobiły dzienny pokój różnego rodzaju gadżetami. Obok jeden z nich. W południe obiad z szampanem, ale na szczęście bez śpiewania 'stu lat', których nie znoszę. Pyszny tort i niebanalny, najprawdziwszy szampan Ulysse Collin, do kupienia tylko w Japonii, USA i Congy we Francji.
Ostatnie kilometry przed Hamburgiem, w wypoczynkowym tempie, po asfalcie wokół stadionu. Trochę ciężko, bo wieczorem nawiedził nas Piotrek i przeprowadziliśmy przedmaratońskie nawilżanie organizmu roztworem o smaku chmielowym. Może ciut za bardzo się nawilżyliśmy, ale na szczęście bez katastrofalnych skutków. Ot, jakaś taka senność...
Co miałem zrobić, zrobiłem. W niedzielę się okaże, czy to wystarczy do zrobienia czasu poniżej 4h. Nawet jeśli nie, to rezultat w postaci doskonałej kondycji, schudnięcia o 14 kg i niezłego samopoczucia też jest warty tego wysiłku.
Wyjazd o 7 rano.
No to teraz czas na sesję. Powodzenia!
OdpowiedzUsuń