piątek, 13 kwietnia 2012

Prawie nic

6 km, stadion

Krótko mówiąc, dłuższa rozgrzewka - i do domu. Jeśli wczoraj się nie zmęczyłem, to dziś nawet nie zacząłem męczyć. Ale skoro Mistrz zapisał na dziś 6 km, to 6. Za to jutro 10 w tempie możliwie najszybszym.

Sześć kilometrów biegałem przed rokiem, gdy pierwszy raz padło hasło 'maraton w Hamburgu'. Pod koniec zwiększyłem dawkę do 8, 10, a nawet 12 km, ale nigdy więcej. Każde 12 km wówczas mocno odczuwałem, wracałem do domu bardzo zmęczony.
Kiedy dziś biegłem tę "szóstkę", przypominałem sobie, jak ciężko było czasem to zrobić. Ósme okrążenie zawsze przyjmowałem jako wybawienie, bo stąd bliżej już było do końca, niż początku.
Zdecydowanie, jest postęp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".