niedziela, 17 czerwca 2012

I se pograliśmy

10 km

Może nie żałoba narodowa, ale taka ogólna smuta panuje po wczorajszym meczu. Niby wszyscy wiedzieli, że narodowa reprezentacja jest naprędce sklecona i nie ma większych szans, ale dali też sobie wmówić, że jest inaczej. Tymczasem wczoraj się okazało, że w najsłabszej grupie jesteśmy najsłabszą drużyną i właśnie przyszła pora się pakować i wygaszać ogólnopatriotyczną wrzawę. Dziś na goleniowskim stadionie nie było piłkarzy, pewnie jeszcze pogrążonych w smutku po laniu, jakie Polacy odebrali od Czechów...
W związku z nagłym finałem Euro przypomniał mi się stary filmik, jak ulał pasujący do sytuacji. Znającym dla przypomnienia, kto nie widział - dla ubawu. Najlepsze na końcu.


Trening lekki i bez ambitnych celów. Dziesięć kilometrów przebiegnięte po równym asfalcie, tylko po to, by móc z czystym sumieniem zasiąść do niedzielnego stołu. W końcu raz w tygodniu można przecież nieco odpocząć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".