środa, 4 lipca 2012

Z muchami na karku

13 km

Tym razem późnym popołudniem. Powietrze wilgotne, oddychało się niedobrze, ale nagle przyplątał się miły, chłodzący wiatr. Miło było w parku przemysłowym, na otwartym terenie. Kiedy wbiegłem w las, w kierunku G. Lotnika, wiaterku już nie było, zameldowały się za to muchy i inne robale, które tamtą okolicę sobie ukochały. W bzyczącym towarzystwie dotarłem do stadionu, tu robale zrobiły "w tył na lewo", w miasto się nie zapuściły.
Pierwsze pięć kilometrów biegu - po asfalcie. Dwa kilometry rozgrzewki, potem 3 km prostej przez park przemysłowy w szybkim jak na mnie tempie (4:50-4:40), przez las - jak się dało. Tam, gdzie droga była twarda, to szybciej. Tam, gdzie piach sypki - zdecydowanie wolniej.
Ważne, że wyraźnie kończą się problemy z nadszarpnięciem powięzi brzusznych. Za parę dni pewnie o kłopocie zapomnę.
Nudno się robi. Może by się rozejrzeć za jakimś biegiem? Myślałem o Jarosławcu, ale Robert zniechęcił mnie opowieściami o kamienistej plaży i biegu po podkładach kolejowych. Aż tak bardzo ekstremalnie byc nie musi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".