poniedziałek, 2 lipca 2012

Po lesie, po rosie - ach, jak romantycznie...

9 km

Po dwóch dniach przerwy widzę, że mięśnie i stawy wypoczęły, poranny bieg był wielką przyjemnością. O wpół do siódmej powietrze było chłodne i rześkie, żadnego wiatru, ładne słońce, rosa błyskawicznie przemoczyła mi buty, ale kto by tam zwracał uwagę na drobiazgi. Po drodze parę zajęcy, na torach kolejowych stało sobie stadko saren, niezbyt zainteresowanych moją obecnością. Czekały pewnie na pociąg. 
Dobiegłem do Góry Lotnika, obiegłem ją i wróciłem po prostej jak strzała drodze na stadion. Kąpiel w jeszcze ciepłej wodzie (wyłączają na parę dni, remont), poranna kawa - i można się było brać za pracę.
Po południu standardowa duchota, parówa. Poranne bieganie - dobry wybór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".