niedziela, 19 sierpnia 2012

34 stopnie w cieniu

10,2 km

Przed startem
Łobez zaliczony. Nie wynik jest ważny, ale warunki, w jakich bieg się odbył. Upał koszmarny, nieznacznie tylko złagodzony wiatrem. Kolega z Łobza na mecie powiedział mi, że w cieniu są 34 stopnie, na słońcu nawet 40. W tych warunkach sukcesem jest w ogóle przebiegnięcie "dychy". Wyniku nie znam, bo zapomniałem na mecie zatrzymać zegarek. Ale chyba jest niezły, bo kiedy po dłuższej chwili odpoczynku się zorientowałem, na liczniku nie było jeszcze 50 minut. Poczekam więc na wyniki oficjalne.
Finał
Trasa była dość przyjemna, bo zróżnicowana, choć wybitnie polodowcowa. Najpierw krótki odcinek asfaltu, potem bieg przez las (korzenie i wertepy), potem na 3,5 km wybieg na szosę, kilometr asfaltem, znów teren, a od 6 km ponownie asfalt, niestety - dość ostro (7-8%) pod górę. Ostatnie dwa kilometry to już delikatnie w dół do stadionu, na którym była meta. Na długim podbiegu po górskim treningu poradziłem sobie bez problemu, a to dla wielu był odcinek-masakra. 
W żółtych bluzach Beata i Piotr
Zgrzałem się jak jasna cholera. Z wody skorzystałem tylko raz, na 6 kilometrze, przed podbiegiem. Na mecie piłem i piłem, w zasadzie do teraz (prawie ósma) uzupełniam straty. Nie było jednak totalnego odwodnienia i sensacji z tym związanych.
Czekanie na rozdanie(nagród)
Pobiegło ponad sto osób, w tym piątka z Goleniowa: ja, Mirek, Robert i dwoje dziś poznanych ludzi: Beata Szklar i Piotr Sierocki. Pierwszy, jak zwykle Robert. Niepocieszony był, bo zajął czwarte miejsce. Pocieszył się, kiedy stanął na najwyższym podium w swojej kategorii. W nagrodę dostał zegarek. Będzie teraz biegał z dwoma.

Co mi się podobało? W zasadzie - wszystko. Impreza bez zadęcia, sztywniaków i oficjeli. Sprawna obsługa przedstartowa. Dobrze oznakowana trasa, trzy punkty z wodą po drodze (to dziś było bardzo ważne!), na mecie wszystko, co potrzebne: prysznice z ciepłą wodą, grochówka dla wszystkich chętnych, napoje do oporu (woda, soki), piwo za zwrotem numeru startowego. Sporo nagród do rozlosowania, praktycznie co czwarty biegacz coś tam dostał. No i przesympatyczna atmosfera. W sumie - tylko chwalić. A wszystko za dychę wpisowego.


Medale średniej urody, ale bieg był za dychę, nie można grymasić.
Moment przed startem



Mirek przed metą odżył

I po sprawie


W czerwonej sukience pani sekretarz gminy. Łobez ma niezłe kadry

Mirek z nagrodą. Podobno stringi, dwie pary, różowe i białe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".