13 km
Kondycja w stanie wzorowym. Wszystkie wczorajsze problemy przeszły bez śladu. Popołudnie było senne, bo spadało ciśnienie. Trochę się zmusiłem, trochę wspomogłem kawą, a kiedy znalazłem się już w lesie, było już dobrze. Lekko kropiło, było chłodnawo - w sam raz dla mnie.
W środku lasu, na skrzyżowaniu dwóch dość uczęszczanych dróg, rośnie kępa trawy. Zatrzymałem tam się na moment, żeby poprawić sznurowadła. Patrzę, a w tej kępie rosną dwa piękne borowiki. Grzech zostawić, więc wziąłem. Chwilę potem przejeżdżał rowerem jakiś chłopak, zatrzymałem go, dał mi worek foliowy (120 l pojemności, trochę za dużo, więc oderwałem tylko jeden róg). Do borowików dołożyłem parę kurek i z zawiniątkiem w ręce pobiegłem dalej.
I właśnie dzięki temu zawiniątku odkryłem coś ciekawego. Starałem się nie potrząsać grzybami, żeby ich nie poobijać. Siłą rzeczy, druga ręka pracowała intensywniej. Nagle zauważyłem, że mimo to nie biegnę wolniej, lecz wprost przeciwnie: znacznie szybciej. Po prostu ręka, która pracowała, robiła to o wiele bardziej dynamicznie, niż zazwyczaj. Wreszcie pracowała normalnie. Wiem teraz, jak praca rąk powinna wyglądać i kiedy jest efektywna. Jutro nad tym popracuję. Już dawno stwierdziłem, że odpowiednia praca rąk czyni bieg lżejszym i efektywniejszym, ale na co dzień o tej pracy rąk po prostu zapominam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".