piątek, 7 września 2012

Robert w Krynicy, u wód..

10 km

OSiR skapitulował. Parę po dziesiątej pojawił się oszczędny komunikat, że OSiR Ewie gratuluje. Barnim jest twardy, z byle powodu gratulować nie będzie.
Wczoraj wieczorem spędziłem kawałek czasu na oglądaniu transmisji z Londynu (nie rwać się do pilotów, kanał francuski, TV Mont Blanc, tylko na Cyfrze+). Fantastyczne: pełne trybuny, doping jak przed miesiącem, a dramaturgia tego, co na stadionie - niesamowita. Oglądałem finał sprintu wózkarzy na 800 m, decydowały centymetry, a spida mieli niesamowitego! Potem finał stu metrów. Tylko jeden gość miał obie nogi, wygrał facet z dwiema protezami, czas rzędu 10,30. Przepraszam, ktoś tak może potrafi? Może zdziwiony wuefista ze szkoły integracyjnej?

Kurka, prawy bok boli mnie, jakby mnie kto skopał. Coś mi się zdaje, że jednak żebra zostały co najmniej solidnie stłuczone, o ile nie nadpęknięte. Na szczęście, żyję.
Dziś znów oszczędnie, na bieżni. Przyszedł Mirek, pobiegaliśmy wspólnie. Na wyluzie, żeby się nie zapocić, wyszło ok 5:30 na kilometr, co pozwala prowadzić kulturalną rozmowę w czasie biegu. Miras w niedzielę jedzie na półmaraton do Piły, wraz z nim tylko dwie osoby. Pojechałbym, ale przed Francją mam nieco roboty, trzeba ją podgonić w weekend.
Robert już podobno siedzi w Krynicy Górskiej, w niedzielę biegnie maraton górski. Miało z nim pobiec parę osób, ale wszyscy zrezygnowali, trasa podobno przypomina Golgotę (w skutkach). Robert jest twardy, pobiegnie. Pytałem Mirka, co dziś Robert tam robi. Mirek mówi, że podobno uczestniczy w Forum Ekonomicznym, ma parę rad na uzdrowienie strefy euro i opanowanie kryzysu w Polsce. Ja jednak sądzę, że siedzi w pijalni wód mineralnych i zażywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".