niedziela, 9 września 2012

Niedzielne wybieganie

21 km

Ola poszła z samego rana pochodzić po bieżni. Kiedy wróciła, ja już dopiłem kawę i przejrzałem prasę, na mnie kolej - pomyślałem. Mgła ustępowała, było niezbyt chłodno, stojące powietrze. Na stadionie zdecydowałem, że nie będę krążył, jak koń w kieracie. Kierunek - Łęsko.
Już po paruset metrach zorientowałem się, że bieg jest lekki i bardzo przyjemny, więc nieco wydłużyłem trasę, biegnąc po górkach w okolicy parkingu przy drodze nr 3. Do mostu w rejonie Łęska dotarłem zupełnie świeży, bez oznak zmęczenia. Chwila przerwy na moście, potem kolejna, kiedy dobiegłem do Bolechowa. Reszta drogi do Goleniowa bez żadnych przeszkód, niezbyt dotknięty skutkami biegu. Jeśli już, to czułem nieco stopy, co raczej wynika z biegu w starych (kurka, roku nie mają jeszcze...) "najkach", w których podeszwa jest już rozklepana i nieamortyzująca. To już bieganie jak w trampkach, ale biegam z ciekawości, ile też te buty są w stanie wytrzymać. Na oko mają już około 2 tys. km, całkiem nieźle.

Kiedy byłem koło Zabrodu, w lesie obok usłyszałem chrzęst łamanych gałęzi. Dzik? Za szybko. Sarna? Nie jest tak ciężka. Jeleń! I faktycznie, ze sto metrów przede mną na asfalt wyszedł piękny jeleń z rozłożystym porożem. Wyszedł, rozejrzał się w lewo i prawo, wszedł na asfalt, przyjrzał mi się, po czym spokojnym krokiem przeszedł na drugą stronę drogi i znikł w zieleni. Piękne zwierzę!

RR, czyli Rudy Robert dziś już nie dyskutuje na tematy ekonomiczne w Krynicy, biegnie. O, nawet już dobiegł. Był 34 z czasem 2:58:16. Gratulacje!

Mirek z Heńkiem pobiegli w Pile, w półmaratonie Philipsa. Przeżyli, dobiegli, czasy bardzo przyzwoite.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".