środa, 12 września 2012

Startu dziś brakowało

14 km

To był taki dzień, kiedy wymarzonym dystansem byłby maraton. Świetna kondycja, rewelacyjna wydolność organizmu, kapitalne samopoczucie nawet na samym końcu biegu. Oczywiście, nie wiem, co by było na 20 lub 35 kilometrze. Do 14 była rewelacja.
Maraton w Poznaniu jednak dopiero za miesiąc, po drodze dwa tygodnie w Szampanii: obóz kondycyjno-językowy z opcją niezłych paru groszy za 10-11 dni pracy. Biorę buty biegowe, mimo ciężkiej pracy w winnicy trzeba będzie się zmusić do przebiegnięcia kilku kilometrów każdego dnia.
Spotkałem Piotrka S., który parę miesięcy temu wierzył we wszystko, co napisano na temat biegania. Robił więc co innego niż ja, który wolałem obserwować siebie samego, reakcje własnego organizmu. Piotrek do dziś leczy kontuzje, pewnie z zazdrością patrzy na mnie, a ja w dobrym zdrowiu i niezłej formie. Rady J.Skarżyńskiego na pewno są dobre dla J. Skarżyńskiego, dla mnie - niekoniecznie. Piotrek przyznaje mi rację.
Na bieg wyciągnął mnie obywatel Walkowiak. Tym razem nie było gruchy na leśnej ścieżce, potruchtałem z ekipą Piotra, a kiedy oni wracali, wybrałem się na swój bieg, czyli jakieś 12 km. Jak na wstępie wspomniałem - było super. Żal, że to nie był dzień na start.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".