poniedziałek, 22 października 2012

Leniwe Zakopane

6 km

Dzień spędzony na leniwym snuciu się po Zakopanem. Najpierw do "Willi pod Jedlami", potem na Bulwary Słowackiego, by zerknąć na dom śp. pani Gąsiorowskiej, do której niegdyś jeździliśmy na wypoczynek. A potem w dół Krupówkami, na stary cmentarz przy Kościeliskiej. Tam miłe zaskoczenie: wiele starych nagrobków, w tym drewnianych, starannie odrestaurowano. Cmentarz o tej porze roku prezentuje się pięknie; tonie w złotych liściach, do tego piękne jesienne słońce... 
W drodze powrotnej zachodzimy na kawę i ciacho do cukierni Władysława Dańca, istniejącej w tym samym miejscu od 112 lat. Pyszne, wielkie ciastka po 3 zł, kawa 5 zł, latte - 7 zł. Jak na Zakopane - śmieszne ceny. Polecam, cukiernia mieści się na Kościeliskiej, naprzeciw starego kościoła.
Godzinę później idziemy na obiad. Zachodzimy do znanego nam miejsca, gdzie kiedyś działał "Poraj". Dziś zamiast niego - "Dobra Kasza Nasza". Reklama zachęca, by zamówić porcję kaszy z dodatkami, do tego duże Tyskie za 2,50 zł. Przekonała nas. Wchodzimy, zamawiamy, po paru minutach na stół wjeżdża zamówiona przeze mnie kasza gryczana zapiekana z marchewką i imbirem, Ola bierze kaszę z 'kruszką wieprzową', czyli wieprzowiną z cebulką. Do tego zimne sosy i duża porcja surówki. Zdecydowanie dobre, zdecydowanie sycące. Razem z dwoma dużymi piwami - 38 zł za dwie osoby. Polecam równie gorąco, jak cukiernię Dańca. "Dobra Kasza" jest na Krupówkach, naprzeciw banku Pekao BP. Tamże stała promocja na piwo: po godzinie 18 jedynie 4 zł za duży kufel.

Pod wieczór udajemy się do salonu piękności. Godzinny masaż dobrze mi robi na mięśnie, które jeszcze przypominają wczorajszą wyprawę. Ola znika na trzy godziny, zalicza jakieś sauny, masaże, pilingi i inne tajemnicze procedury... Ja w tym czasie wskakuję w stosowny strój, zbiegam do Krupówek, po czym ruszam trzy kilometry w górę, do Kuźnic. Tam czytam cennik kolejki na Kasprowy (kogoś pogięło: 40 zł!) i wracam biegiem do hotelu. 6 km, 250 m przewyższenia. Nie czuję ani zmęczenia, ani żadnych dolegliwości, które jeszcze dwa-trzy dni temu zatruwały życie. 

Jutro ostatni dzień pobytu, mam zapisane dwie godziny salonu :). Ale wcześniej skorzystamy z ładnej pogody, jaka jest zapowiadana. Od rana w góry, prawdopodobnie Giewont.

A, zapomniałbym o dwóch nowinkach z Goleniowa... Pierwsza, to wreszcie ładne medale dla uczestników Mili. Oczywiście, dla wszystkich takie same, i dla tych, co dychę przebiegną, i dla przedszkolaków. Ja nie widziałem, panowie z OSiR nie dali medalu Piotrkowi, żeby mi nie przyniósł. Ale Ola widziała i twierdzi, że ładny.
Druga nowinka to linia wokół bieżni, która ma oddzielać biegających szybciej od tych, co to tylko się przemieszczają. No proszę, ledwie rok minął, a pomysł zrealizowany!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".