niedziela, 28 października 2012

Naprzód marsz!

10 km

Niestety, nie biegu. Ale intensywny marsz też jest solidną porcją wysiłku. Poszedłem na stadion w nadziei, że będę w stanie potruchtać, ale po paru pierwszych krokach wiedziałem, że nic z tego, ból w stawie i podbiciu stopy był zbyt duży. Stwierdziłem jednak, że chodzić mogę bez kłopotu i bez najmniejszego bólu. Zdecydowałem więc, że pochodzę. Chodziłem półtorej godziny, nieźle się podmęczyłem, choć - i to pozytywna strona sytuacji - ani trochę się nie spociłem. To w części też rezultat pogody: suche, mroźne powietrze doskonale zapobiega poceniu się.
Nastawiam się na parę dni przerwy w bieganiu, kontuzję trzeba przeczekać. W zamian sporo marszu maksymalnym tempem i trochę ćwiczeń gimnastycznych. Lepsze to niż siedzenie przed telewizorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".