czwartek, 11 października 2012

Znów w normie

10 km

Miało być mniej, ale chciałem sprawdzić, czy wczorajszy dzień nie wyrządził istotnych spustoszeń w organizmie, co przełożyłoby się na kondycję. Na szczęście nic takiego nie widać i nie czuć. Jeszcze pewne osłabienie, więc wróciłem spocony jak mysz, ale kondycja na właściwym poziomie. Jem ostrożnie, żadnych ostrych potraw; doprowadzenie układu pokarmowego do równowagi jest ważniejsze, niż dobre buty.
Przyjrzałem się dobrze trasie poznańskiego maratonu. Szerokie ulice, nie powinno być tłoku. Wadą jest sporo długich odcinków prostych, co nie zachęca... Jeden z nich znam dobrze, to droga wjazdowa do miasta od strony Warszawy. Dłuży się nawet w samochodzie, co dopiero więc biegaczom widzącym przed sobą kolejne 4 km trasy (od 27 kilometra). Ale z tym nauczyłem się sobie radzić: nie myśleć, że jeszcze 4 kilometry prostej, ale wyznaczać sobie krótkie cele: dobiec do drzewa, do słupa, przegonić tego tam gościa. Czas wtedy szybciej płynie, a kilometry są lżejsze.
Piotrek nie jedzie. Powiedział mi dziś, że wczoraj spróbował się przebiec do Góry Lotnika, test wypadł negatywnie. Odpuszcza, za to obiecał się przygotować do maratonu w Paryżu. A właśnie, w przyszłym tygodniu początek zapisów!

1 komentarz:

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".