wtorek, 6 listopada 2012

Kandydaci do "Barnima"

10 km

Poszedłem na stadion około czwartej, jeszcze za dnia. Na bieżni sporo nieznanych mi ludzi, w tym dzieciaki chyba się przygotowujące do Mili. Najciekawszy był chłopaczek, na pewno przedszkolak, który zasuwał po bieżni ciągnąc za sobą raczej mało zachwyconą matkę. Trening wyraźnie nie był tym, o czym marzyła, ale biegła z małym. A ten, jak na złość, kondycję miał niezłą ;)
Około piątej zrobiło się ciemno, oczywiście żadne światełko nie przysługiwało. Ci, co bieżni nie znają, co chwila wbiegali w kałuże i błocko. Ci, co znają uroki osirowskiego żużla, pułapki omijali. Trzeba docenić, że mimo wszystko lud goleniowski biega. Tak sobie myślę, że chyba by warto zgłosić do tegorocznego Barnima w kategorii "sport" właśnie biegaczy, za upór i wytrwałość. Za to, że nie dają się złamać Ojcu Dyrektorowi.

Powtórzyły się dziś wczorajsze problemy z mięśniem podnoszącym stopę. Po pięciu kółkach przerwa na parę ćwiczeń i rozciągnięcie. Potem już było dobrze.Tempa nie wrzucałem przesadnego, bo bardziej mi zależało na tym, by zrobić przewidziany dystans, a przy tym nie obciążać zbytnio układu ruchu. Niech sobie odpocznie, wróci do normalnej kondycji. Najbliższy bieg 2 grudnia w Toruniu, potem przez dwa miesiące tylko bieganie dla utrzymania kondycji i prawidłowej wagi. Szlag by mnie trafił, gdybym zmarnował to, co udało się wypracować: 90 kg wagi, dobre parę kilo mniej, niż przed rokiem. A ja, niestety, z tych, co to tyją, jak się napiją wody. Popatrzę na jedzenie i waga rośnie. Nie ma wyjścia, trzeba biegać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".