sobota, 10 listopada 2012

Wieczór gastronomiczny


8 km w lesie

Lekkim popołudniem, jeszcze za dnia, przebieżka po lesie. Nadal łazi po mnie jakiś mikrob, gardło pobolewa, ale gorączki nie ma. Skoro nie ma gorączki, nie ma uzasadnienia dla siedzenia w domu. Znaczy, nadaję się do biegania. Przebiegłem się więc do Góry Lotnika, zdążyłem przed zmrokiem wrócić.W kondycji ogólnie dobrej, choć gardło po biegu sygnalizuje, że będzie boleć. 

Na stadionie przygotowania do Mili. Scena gotowa, namioty biura zawodów stoją, dyskretny namiot dla vipów też. 


 Wieczorem chouxcroute. Wyjątkowo udana impreza, temat rozwinę jutro. Dzisiaj dość powiedzieć, że w całkiem sporym garze zostało coś na dnie, ale raczej symbolicznie. Nie wiem, jak Piotrek będzie biegał w Mili, ten wieczór to nie było pasta party.  ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".