poniedziałek, 26 listopada 2012

Pobiegnę z laptopem

8 km

Pierwsze 2 km dość szybko, potem 2 min przerwy, 4 km nieco wolniej, ale wydłużonym krokiem, na palcach przez cały czas, zwracając uwagę na trzymanie rąk nisko. Znów chwila przerwy, ostatnie pięć kółek oczko szybciej. Na koniec solidne rozciągnięcie i truchtem do domu, na gorącą kąpiel.

Darek przypomniał Półmaraton Mikołajów sprzed paru lat. Muzą biegu w 2006 roku była Anetka, na dowód - baner reklamowy z tamtego biegu.

Ostatnio jakby więcej gadżeciarzy. Nie myślę o posiadaczach wszystkomających zegarków, które potrafią paść w połowie treningu (jak w niedzielę Sebastianowi), zegarek to pewna norma. Nie jest dla mnie normą bieganie z przymocowanym do ramienia wielkim smartfonem, świecącym w ciemnościach jak oczy wilka, zapewne na bieżąco informującym swego właściciela o tętnie, ciśnieniu, odległości, wysokości, szybkości, wytyczającym trasę i rejestrującym każdą sekundę biegu. To jakaś szajba. Niby po co komu tak rozbudowana wiedza, skoro wiedzę podstawową i przydatną (dystans, prędkość) można łatwo posiąść w sposób bardziej dyskretny?
Ciekawe, co by było, gdybym któregoś wieczora pojawił się na bieżni z 17-calowym laptopem na piersiach? Plus modem zwisający na osobnym kablu?

A propos gadżetów... Nie jestem wielkim miłośnikiem golenia się, to od razu widać. Golę się jak mój dziadek Ignac: raz w tygodniu zasiadał z brzytwą, mydłem, miseczką wody i odbywała się ceremonia, którą za każdym razem obserwowałem z zapartym tchem: poderżnie sobie gardło, czy nie? 
Brzytwą się nie golę, choć to podobno najszlachetniejszy sposób pozbywania się zarostu. Wolę dobre żyletki, ale tych ostatnio kupić się nie da. Przez pewien czas używałem jakichś bajeranckich maszynek z pięcioma ostrzami i śliskim gównem, które podobno było jakimś tam balsamem. Wkurzałem się za każdym razem, bo owo gówno zatykało przerwy między ostrzami, utrudniało golenie, a te 5 ostrzy wcale nie goliło lepiej, niż porządna żyletka. Wypieprzyłem te wynalazki do śmieci, rozejrzałem się za czymś naprawdę wymyślonym do golenia. No i okazało się, że Polsilver robi pomarańczowe jednorazówki z dwoma ostrzami, bez gówna. Ostrza świetnej jakości, idealnie golą (zwróćcie uwagę, że na reklamach golenia uczą debile: kto się goli z włosem??) i maszynka nie paprze gęby śliskim paskudztwem. 
A może faktycznie pomyśleć o brzytwie? Szkoda tylko, że nie ma już dziadka Ignaca, który nauczyłby mnie, jak się tym wynalazkiem posługiwać...

Biała linia na bieżni, za którą nie mam zamiaru dziękować działaczom z OSiR, zaprowadziła dziś rewelacyjny porządek na bieżni. Szybkobiegacze mieli swój tor, cała reszta przemieszczała się w swoim tempie po szerokim, pozostałym pasie. Nikt nikomu nie przeszkadzał. I czemu trzeba było na to czekać aż rok? Bo jakoś z rok temu napomknąłem o tym panom z OSiR, trawili to aż do soboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".