czwartek, 6 grudnia 2012

Bezruch

O km

Są takie dni, kiedy człowiek wie, że coś się zdarzy. Dziś rano obudziłem się z poczuciem, że będę miał jakiś problem z kręgosłupem. I albo sobie wmówiłem, albo faktycznie miałem przeczucie. W każdym razie, pod koniec pracy w redakcji poczułem, że napieprza mnie w krzyżu. Zrezygnowałem (przyznaję, bez bólu) z biegania, poleżałem w domu, łyknąłem Movalis. Liczę, że jutro będzie lepiej. Mięśnie nieco odpoczną, może minie mi to postartowe zdrewnienie ruchów.

Zajrzałem na stronę internetową maratonu w Dębnie. Komuś kawał dębiny musiał spaść na czachę. Wpisowe według najtańszej taryfy - stówa. Potem 2 stówy, a tuż przed zawodami - 300. I tak bym nie pobiegł, bo za 260 zł to sobie pobiegnę w Paryżu. Patriotyzm patriotyzmem, ale jest pewna subtelna różnica między Dębnem a Paryżem. Raczej na korzyść tego drugiego.

Zdaje się, że polskie bieganie szybko się komercjalizuje. Nie wróży to dobrze amatorom zarabiania na biegaczach. Jak znam rodaków, to na złość zorganizują coś fajnego, a taniego. Jak na przykład maraton Darka Mańkowskiego w Jastrowiu. Byłem, polecam, zapiszę się natychmiast, jak tylko Darek się ogłosi. Polecam wszystkim!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".