sobota, 29 grudnia 2012

Leśny półmaraton

20,5 km

Wymarzone warunki do dłuższego biegu. +3 stopnie, bezwietrznie, bezdeszczowo. W lesie śnieg stopniał, tylko w okolicy Bolechowa jest jeszcze lód na drogach, po których jeździły samochody i ubiły śnieg. Tam zresztą zawsze jest trochę chłodniej niż w Goleniowie, śnieg i lód dłużej leżą. 
Tradycyjna sobotnia trasa: Goleniów-Łęsko-Bącznik-Goleniów. W lesie pusto, spotkałem tylko dwóch chłopaczków w lesie koło gimnazjum (o dziwo - przywitali się), przed torami mignął mi ktoś jeszcze. Dalej kompletna pustka, nikogo, nawet zwierzaka nie spotkałem. Dopiero w Bączniku opadła mnie banda miejscowych kundli, jeden nachalnie próbował skubnąć mnie w łydkę. Z jednego z domów wylazło jakieś babsko z pijacką facjatą, przyznała się, że ten najbardziej upierdliwy to jej pies. Podobno uciekł jej (pewnie miał już dość denaturatu). Skląłem babę, zabrała sobaki do chałupy. Ciekawe, że dom obok to leśniczówka. Leśniczy, oczywiście, nie widzi psów szwendających się po okolicy. 

Zastanawiałem się przez chwilę, czy nie pobiec wzdłuż Iny, nie korzystając z prostej jak drut drogi asfaltowej. W rzece wysoka woda, łąki mogą być podmokłe i grząskie. Zrezygnowałem, wybrałem asfalt. Mniej efektownie, za to nieco szybciej. 

Za najważniejszy sukces w tegorocznym bieganiu chyba uznam fakt, że rok minął bez istotnych kłopotów zdrowotnych. Parę drobnych kontuzji, jakieś rwy kulszowe, skręcenie kostki - to pikuś. Największy, do tej pory nierozwiązany problem, to ból przyczepów achillesów. Zaczęło się od biegu po piachu w Jarosławcu, trwa z przerwami do dziś. Być może to kwestia obuwia, może wagi, pewnie intensywności biegania. A może po prostu wieku? Da się, w każdym razie, żyć. 
Lista ukończonych biegów, garść ładnych medali - to miły dodatek do dobrej kondycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".