piątek, 14 grudnia 2012

Nikt nie powspółczuł

Wczoraj 8 km, dziś to samo

Powoli się ociepla, wieczorem było tylko -3. Na tyle ciepło, by śnieg stał się bardziej śliski, niż przy -15, kiedy jest szorstki i miło skrzypiący. Kiedy wracałem do domu ślizgając się na zalegającej chodniki śniegowej kaszy, pomyślałem sobie: e, w tych warunkach nie da się biegać. I kiedy już sobie to wytłumaczyłem i nawet zaczynałem być zadowolony z wolnego wieczora, przebiegł mi jakiś gostek zmierzający w kierunku stadionu. No nie, pomyślałem, nie może tak być. Wróciłem do domu, przebrałem się i poślizgałem się w kierunku włości Ojca Dyrektora. Przed bramą spotkałem Arka Poczobuta. Jak się biega? - spytał. Zgodnie z prawdą poinformowałem, że do dupy, licząc, że pochyli się nad problemem. -A mi super - odparł, nie myśląc mi współczuć. "W tej sytuacji" nie było wyjścia - 20 kółek. Nie było nawet tak tragicznie, bo pod wieczór spadło ciut śniegu i przysypało tę wyślizganą warstwę.
Od jutra odwilż i początek ogólnego syfu. Rano muszę jechać do Gryfic, być może dobry Bóg się zlituje i odwilż zarządzi dopiero koło południa. Święta, należy przypuszczać, bez śniegu. No cóż, to uroki zachodniego Pomorza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".