czwartek, 31 stycznia 2013

Jastrowie wzywa

8,5 km

Dziś z lekkim zdziwieniem stwierdziłem, że nie czuję achillesów. To stan absolutnie pożądany, bo jeśli nie mamy świadomości posiadania jakichś narządów, to znaczy, że są one zdrowe. Jak mamy zdrowe zęby, to nie wiemy, że je mamy. Kiedy któryś daje sygnał, że jest - wio, do dentysty, ratować gada. Proste.
Korzystając z tej miłej sytuacji przebiegłem się ulicami, które mają dobrą nawierzchnię. Nie przejrzałem wcześniej dystansów, nie zrobiłem więc dziś przepisowej dychy. Ale może to i dobrze, niech wszystko wydobrzeje jak należy. To, że przestało boleć nie oznacza, że wszystko już wróciło do zupełnej normy. Tak się tylko wydaje.

Dareczek podesłał dziś linka do stronki Maratonu Jastrowskiego. Czas się zameldować, bo liczba miejsc ograniczona - 60. No, plus parę dla dobrych znajomych. Maila wysłałem, pewnie nie za późno. Trudno nie mieć sympatii dla pierwszego biegu z tamtego roku. Jest tak, jak napisane w regulaminie biegu: impreza rodzinna. Sympatycznie, relaksowo, bez parcia na wynik, bo nagród finansowych nie ma (I  BARDZO  DOBRZE!!). W tym roku prócz medali będą też koszulki. Cena startu bardzo przyjazna - 40 zł. I za to lubię Jastrowie.
Swoją drogą, sympatyczne miasteczko. 30 lat temu spędziłem tam miesiąc na praktyce studenckiej, zrobiłem prawo jazdy, wypiłem nieco wódeczki w miejscowej knajpce. Latem - naprawdę fajne miejsce na parę dni relaksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".