wtorek, 1 stycznia 2013

Pierwsza dycha

10 km, bez paru metrów


Kubek grzańca przed startem
Kubeczek na mecie

Po Sylwestrze lekkie zmęczenie, związane raczej z niedospaniem niż nadużyciem. Zasnąłem gdzieś koło trzeciej, wstałem o ósmej. O wpół do dwunastej zameldowaliśmy się z Olą i Piotrkiem w Kliniskach, przy stole zaopatrzonym w napoje regeneracyjne: piwo, wino musujące, grzaniec, była nawet woda i cola. W południe Darek z Arturem-juniorem odpalili baterię petard, budząc całe Kliniska. Impreza zaczęła się od kubeczka grzańca, dla zdrowotności.
Zrobiliśmy dziesięć kółek po trasie od ul. Piastowskiej, uliczką przy dworcu, obiegając stadion i kończąc pętlę w pobliżu piekarni, której nazwy od pewnego czasu nie wymienia się, a pieczywa stamtąd nie kupuje i nie jada. Tempo wybitnie relaksowe, nikt nie miał ochoty dokonywać wyczynów. Co kółko Arturek odpalał kolejną petardę, wybijając z głowy sen tym kliniszczakom, którzy nie mieli ochoty pobiegać, a chcieli pospać. Nie pospali.
Kobitki biegały we własnym gronie
Humory dopisywały!
Na koniec ostatnia garść petard, kolejka grzańca, spumante. Na pół godziny przenieśliśmy się do domu Anety i Darka, na kubek gorącej kawy i chwilę rozmowy. Darek pochwalił się prezentem: opłaconym startem w maratonie w Barcelonie, w połowie marca. Teraz rozumiem, dlaczego dotąd Gapińscy nie zapisali się w Paryżu  :)


I tak się zakończył pierwszy trening tego roku. Od jutra - normalne, codzienne bieganie.
Wszystkie dostępne mi zdjątka z dzisiejszego biegu są w galerii Noworczny Bieg Na Dyche W Kliniskach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".