piątek, 18 stycznia 2013

Siedząc z Robertem

10 km

Od strony gastronomicznej dzień bardzo udany ;). Noworoczne spotkanie w "Duecie" ze stołem bardzo przyzwoicie zastawionym, w tym wyrobami z ryb, wśród nich łososia. Wyszedłem z sali kilka minut przed końcem, przekąsiłem, a kiedy wygłodniały lud rzucił się na jedzenie, przechadzałem się wśród konsumujących stosy żarcia ze szklaneczką z sokiem pomarańczowym. Pytany, czemu nie jem, odpowiadałem zgodnie z prawdą, że nie jestem głodny. Naprawdę, nie byłem! 
Usiadłem z burmistrzem, lubię z nim pogadać. Wsuwał stertę ciastek, oczywiście zapytał mnie, czemu nie jem, czy może mi nie smakuje. Jemu powiedziałem prawdę. Chłopak zakrztusił się ze śmiechu. Gaworzyliśmy sobie o tym i owym, a ja kątem oka obserwowałem krążących wokół i kombinujących, jak by tu się przysiąść i przykleić. Nie śmieli, tylko Ojciec Dyrektor przyszedł i w głębokim pokłonie się przywitał. Na pokłon odpowiedziałem uprzejmym skłonieniem głowy, podałem Ojcu rękę. Z innych stolików były tylko spojrzenia z wyraźną nutką zazdrości. A ja, kurka, tylko przecież siedziałem sobie i gadałem z sympatycznym Robertem.

Wieczorem przepisowa dyszka, Helenów itd. Z zadowoleniem stwierdzam, że wyraźnie ustępują mi problemy z podwoziem. Wniosek, że nieodpowiednie buty miały co najmniej spory wpływ na powstanie dolegliwości. Jeśli nie zasadnicze.
Od wtorku zaczynam zabiegi rehabilitacyjne. Jak się płaci co miesiąc 255 zł na NFZ, pora zacząć odbierać, co należne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".