Zero km, choroba.
Może nie tyle choroba, co infekcja. Kaszel, gile, gęba jak po tygodniu ciężkiego chlania. Nie nadawałem się do żadnej roboty, o bieganiu nawet nie było co myśleć. Na szczęście zbliża się już "dzień zielonych gili", co zwiastuje wychodzenie z dołka zdrowotnego.
A na wieczór aspirynka, setka i pod kołdrę. Może uda się mignąć od antybiotyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".