czwartek, 14 lutego 2013

Zainteresowanie rośnie

10 km

Znów posiedziałem w towarzystwie radnych. Debata na temat strategii rozwoju turystyki. Na początek długie czytanie sprawozdania z realizacji owego epokowego dokumentu. Potem radni raczyli podyskutować. Siedziałem cicho, słuchałem. Na koniec zabrałem głos, który był jak puszczenie bąka w filharmonii. Zapytałem, czy państwo radni czytali ową strategię. Nie czytali. Ja czytałem, czym się oczywiście pochwaliłem. Powiedziałem, że to kupa bzdur, a nawet pierdół. Na przykład podaje się tam serwowanie "posiłków hanzeatyckich" jako metodę ściągnięcia do Goleniowa turystów. Cholera wie, co to są owe posiłki hanzeatyckie (rota zaciężnych knechtów z Lubeki?) i niby kto ma przyjechać do Goleniowa, by toto obejrzeć? Po czym zająłem się tematem dobrze mi znanym, opisywanym jako niebywały sukces, mianowicie stworzeniem "szlaku kajakowego na Inie". Tak się składa, że żadnego szlaku nie ma, a wiem o czym mówię, bo po Inie często pływam. Ina jest, ale nie ma żadnej infrastruktury. Była, ale miejscowi aborygeni spożytkowali ją na opał, na budowę lepianek i inne takie. Chwalenie się szlakiem kajakowym ma tyle samo sensu, co chwalenie się wschodzącym słońcem. 
Co ciekawe, państwo radni wysłuchali mnie w skupieniu, po czym... przyznali rację. Pod koniec spotkania wszyscy byli już przekonani, że strategia rozwoju turystyki jest do dupy, a sprawozdanie z jej realizacji to guano. 
Ciekawą tezę rzucił lubiany i ceniony przeze mnie wiceburmistrz Tomasz Banach. Zaproponował, by skupić się na trzech sprawach, które faktycznie do Goleniowa mogą przyciągnąć sporo ludzi z zewnątrz. Pierwsza, to marina w Lubczynie (remont ruszy lada dzień). Drugi - wędkarskie zawody "Troć Iny", rzeczywiście przyciągające ludzi nawet z bardzo daleka. Trzecia - Goleniowska Mila Niepodległości w nowym wydaniu. Te trzy cele trzeba wspierać, w tym finansowo. Takie myślenie jest jak najbardziej do przyjęcia, zwłaszcza, że wspieranie Mili musi się kończyć poparciem idei budowy tartanowej bieżni. Żadnych posiłków hanzeatyckich i wirtualnych szlaków kajakowych!

Banach uśmiał się, kiedy opowiedziałem mu o planie 27-godzinnego biegu wokół urzędu. Parsknął, kiedy usłyszał o starcie spod pomnika Wojciechowskiego. Radni się zainteresowali tematem, radość zagościła na twarzach. Wojtek Maciejewski dopytywał, kiedy bieg się odbędzie i kto wystartuje. Zaprosiłem chłopa, w końcu swój człowiek. Nie będzie śmiał odmówić. 
Pół godziny później na salę obrad wszedł obywatel Wojciechowski. Spojrzał na mnie spode łba, wzrokiem bazyliszka. Przeżyłem.

Jutro w Gazecie Goleniowskiej spory artykuł z trzema zdjęciami na temat 27-godzinnego biegu i bieżni. Czytać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".