piątek, 15 marca 2013

Znowu dziki

12 km

Znudziło mnie siedzenie przy kompie i pisanie kolejnych tekstów do gazet, więc około 14 przebrałem się i w las, wczorajszą trasą. I zaraz na wstępie, w zagajniku za Gimnazjum nr 2 deja vu. Zza zakrętu, od strony jeziorka, wyłaniają się dwa dziki, odyniec i mniejsza od niego locha i truchtają w moim kierunku. Zatrzymałem się w miejscu, tym razem bez żadnych obaw. Odyniec niespiesznie ominął mnie łukiem w odległości ok. 10 m. Loszka stanęła na chwilę, po czym powoli zbliżyła się do mnie, jakby czekała, aż dam jej coś do jedzenia. Nic oczywiście nie miałem i nie dałem, więc pannica podeszła do mnie, powąchała, szturchnęła mnie nosem. Nie pomogło, więc pobiegła za swoim kumplem, oboje oddalili się w kierunku gimnazjum. Pewnie szły na wieczorówkę.
Ciekawe, co to się dzieje. Czytałem, że dziki są problemem w Świnoujściu, szwendają się po plaży i wyżerają zapasy plażowiczom. W Goleniowie zamieszkały na ogrodach działkowych i korzystają z tamtejszego urozmaiconego jadłospisu. Pierwszy raz spotykam się jednak z sytuacją, że plączą się w biały dzień koło szkoły i nie przejmują ludzką obecnością, a nawet domagają się żarcia. 

Kolejny dzień nie odczuwam żadnych dolegliwości, które zatruwały mi życie od prawie trzech miesięcy. Zgodnie z zaleceniem ortopedy, robię dużo ćwiczeń rozciągających stawy, ścięgna i mięśnie, łykam też niewielką dawkę Movalisu. Nie wiem, co pomogło, pewnie wszystko w jakiejś części. 
Jutro zrobię dłuższe wybieganie, po czym ograniczam codzienny dystans do ok. 8 km. Przed Jastrowiem trzeba całkiem dojść do normy i nieco wypocząć.

Nie pomyliłem się. 'Wyborcza' ujada i strzyka jadem w nowego papieża, robi z niego donosiciela. Parę tekstów na ten temat. Znaczy, że wybór argentyńskiego jezuity na papieża był trafiony, inaczej chłopcy z Czerskiej nie zapluwaliby się tak od dwóch dni.
Mają też inny problem, tekst o tym jest na głównej stronie portalu. "Obrzezanie czy przyjemność" - dywagują. Od dawna przypuszczałem, że brak im przyjemności. Widocznie źle wybrali. Było myśleć zawczasu.

Wieczorem nadeszły wieści z Barcelony. Oddaję głos poecie:
Zwiedzanie Barcelony w większości zakończone. Jesteśmy oczarowani. Ten Gaudi to bardzo pozytywnie i nieźle zakręcony gość i przy tym niesamowity wizjoner. (To nasz klimat).
Biuro maratonu zaliczyliśmy dzisiaj. Już od rana było mnóstwo ludzi z różnych zakątków świata.
Organizacja doskonała (wiedzę o organizacji chłoniemy cały czas, mimo naszego 90 wspólnego maratonu)
Zapisalismy sie na bieg śniadaniowy na dystansie 4,195km który odbędzie się w dniu jutrzejszym. To taka bardzo sympatyczna rozgrzewka przed maratonem, start z Placu Hiszpanskiego, a meta na Stadionie Olimpijskim.
Jutro, oprócz biegu, w planie rekonesans stadionu Camp Nou przed niedzielnym meczem. Wieczorem nawadnianie, dobrym hiszpańskim piwem i do boju w niedzielny poranek (profil trasy daje do myślenia`, niezłe górki, ale tak to jest, gdy miasto leży i nad morzem i w górach, co oczywiscie ma swój niesamowity urok).
I wszystko jasne.

2 komentarze:

  1. Cześć Czarek.Dziś chciałem zrobić rozbieganie na stadionie i niestety zastłem zamkniętą bramkę wejścia na stadion i zgaszone światło.Zapytałem placowego dlaczego tak jest,odpowiedział mi ,że jest błoto czy szambo.Więc niech pan Ojciec Dyrektor wytłumaczy tę sytuację.W końcu bierze za to grube pieniądze.Dlaczego my mamy cierpieć na tym.Można zrobić trochę szumu z tego.Jak uważasz?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamknąć, zabronić, spuścić psy, wydać broń Panjankowi, żeby rozstrzelał co dziesiątego - to cała koncepcja Ojca Dyrektora. Sensu w tym tyle, że bieganie po żużlowym bagnie nie ma... sensu. No i potem jak to rozdeptane bagno zamarznie, to klapa, można połamać nogi.
    Generalnie - rozpacz, nie zarządzanie.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".