Na początek odebraliśmy defiladę. To nam się spodobało |
Nie wiem, jak w tych Gozdowicach mierzono owe 10,5 km. Z Google Maps wychodzi, że to było 11,9 km. Niemożliwe, żebym 10,5 km biegł w czasie 58 minut, a najlepszy zawodnik miał czas rzędu 40 minut. Biegłem dość ostro, z pewnością średni czas nie był na poziomie 5:35. To było coś rzędu 5-5:05.
To my w koszulkach od prezesa |
Z miny wynika, że zazdrościłem Albercikowi czapeczki |
Potem było losowanie nagród. Na około 80 osób biorących udział w biegu było 40 nagród, więc nie zdziwiło nas, że obaj wylosowaliśmy jakieś dobro. Albercik ładną i porządną czapeczkę biegową (bardzo był zadowolony), ja zaś świetną, bardzo porządną torbę podróżną Nike, z metką pokazującą na całkiem niezłą cenę.
Ale potem dostałem torbę. I już nie zazdrościłem |
Podsumowując: bardzo przyzwoita impreza. W małych "dziurach" takie rzeczy traktują bardzo serio, w efekcie lud biegający wyjeżdża ukontentowany i doceniony. Imprezka kameralna, każdy czuje się tam ważny, sporo nagród, niezłe jedzonko, szkoda tylko, że po biegu nie było gdzie się umyć - ale to jedyne zastrzeżenie. Ogólna ocena - 5.
Jutro w Warszawie jakaś drobna impreza biegowa, coś ze 42 km. Ciekawe, jakie wrażenia przywiozą delegaci z Goleniowa i Klinisk.
Prawdziwie poważna impreza dopiero za tydzień: Cracovia Maraton.
Info dla Darka: Rafał też był, godnie reprezentował. Dobiegł ostatni, ale to nie było ważne. Czekaliśmy i kibicowaliśmy, został doceniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".