czwartek, 16 maja 2013

Wyświęcanie Andrzeja


10 km

Relaksowy bieg, wzdłuż torów, a potem przez park przemysłowy. Bez pomiaru czasu, ot, dla przyjemności. Zapomniałem wziąć opaski na czoło, jeszcze raz się przekonałem, że jest ważniejsza od reszty stroju, może niekoniecznie ważniejsza od butów. Pot zalewał mi oczy, na szczęście po drodze w garażu złapałem paczkę chusteczek, zużyłem całą w drodze. Bez opaski nie ma biegu, to pewne.
Czesiek, I love You!!

Wyjątkowo durne popołudnie. Chciałem, czy nie, musiałem pójść na szwancparadę pt. nadanie tytułu Zasłużonego Mieszkańca Gminy Goleniów Wielce Zasłużonemu Burmistrzowi Tysiąclecia Andrzejowi Zdzisławowi Wojciechowskiemu.
Cyrk już na wejściu. Przed biurowcem gminy straż gminna w strojach bojowych reguluje ruchem, eliminuje potencjalne zagrożenia. Traf chciał, akurat zadzwonił Dariusz G. i nabijał się z tej szopki. A ja przez chwilę modliłem się, by dzielni strażnicy nie pomyśleli, że przy pomocy komórki próbuję się wysadzić przed gminą w proteście przeciwko Burmistrzowi Tysiąclecia. Mogliby mnie rozstrzelać ze swoich korkowców. Szczęśliwie, nie rozstrzelali, za co serdecznie dziękuję.
Andrzej i Robert
Na sali podniecony swoją rolą przewodniczący Czesiek Majdak dzwoni dzwoneczkiem, pobrzękuje łańcuchem jak potępieniec, udziela głosu, odbiera głos, inicjuje i wygasza, zagaja i zachęca, krótko mówiąc - czuje się jak ryba w wodzie. Podniecony po granice, dopuszcza do głosu Panią Przewodniczącą Kapituły Nadawania Tytułów Honorowego Obywatela Gminy Goleniów i Zasłużonego Mieszkańca Gminy Goleniów (w skrócie PPKNTHOGGiZMGG). Owa pani (w cholerę z tytułem) przez pół godziny czyta listę zasług Andrzeja Zdzisława. Ze spisu wynika, że zasługą Andrzeja jest wszytko, łącznie z przyrostem naturalnym, mlecznością krów i płodnością buhajów. Jedynie na wschody i zachody słońca wybitny Andrzej wpływu nie miał. Co do księżyca - nie jest pewne. Głosowanie. Rada, urzeczona wpływem Andrzeja Zdzisława na losy Wszechświata, uchwala nadanie tytułu. Sala klaszcze na stojąco. Andrzejowi uśmiech o mało nie urywa głowy, na szczęście po drodze były uszy, głowa ocalała. Lud goleniowski biegnie z kwiatami, które Andrzej Zdzisław  od ludu przyjmuje. Szwancparada trwa dłuższą chwilę, w końcu ludowi kwiaty się kończą, a wraz z kwiatami - cyrk. Ale tylko na chwilę, bo za chwilę Andrzej znów wskakuje na scenę  i zaczyna swój solowy występ, jeden z wielu, jakie oglądałem. Dziękuje ludowi, który docenił jego zasługi. Mówi, że na ten tytuł zasługuje każdy, kto siedzi na tej sali (w tym momencie wzruszam się, łzy mi ciekną koszulą w nogawki). Po chwili Andrzej dodaje, że on zasługuje wyjątkowo (łzy mi obsychają natychmiast). Andrzejowi znów uśmiech próbuje urwać głowę...
Dzwoni szwagierka, za 15 minut będzie na dworcu. Wychodzę z sali wstrząśnięty, ale nie zmieszany, za to szczęśliwy. Na sali zostawiam dwóch kumpli, którzy dalej muszą uczestniczyć w tym cyrku. Odprowadzają mnie smutnym wzrokiem. Andrzej nadal bryluje na mównicy...
Obłęd.

2 komentarze:

  1. Ja pier..le, pan to umiesz opisać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z moim przedmówcą :-)
    Czarek jesteś zaje...sty w te klocki!
    Uśmiałam się do bólu!
    Pozdrawiam
    Aneta

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".