sobota, 4 maja 2013

Odhaczone z rana

12,5 km

Trening zaraz po porannej kawie i lekturze pierwszego rozdziału grubej książki o historii Londynu. Jeszcze chłodno było, żeby nie zmarznąć - trzeba się było ruszać, ale przecież właśnie po to opuściłem zacisze domowe. Najpierw drogą na Lubczynę, potem przez park przemysłowy, do parkingu na "trójce". Tam mnie zaczepił gość, którego pewnie wolałbym nie spotkać nocą w ciemnej uliczce. Gość zagadał do mnie życzliwie: to co, maraton? Co jest, na czole mam wypisane te maratony? - pomyślałem sobie. Na czole nie, ale na koszulce z poznańskiego maratonu jak najbardziej, gość to przeczytał i uznał, że jestem w porządku. Pogadaliśmy chwilę, gość wyraził podziw, przybiliśmy potem piątkę, przeskoczyłem ekspresówkę i ruszyłem w las.
Zaraz biorę młodego, jedziemy do Decathlonu po buty i ciuchy do biegania. Po południu w Kliniskach Albercik zwołuje posiedzenie z okazji zrobienia Korony Maratonów Polskich, zdaje się, że i Damian zostanie koronowany. Pięknie. Wstyd by było nie pojechać. Pomyślą, że zazdroszczę ;)

Właśnie wróciliśmy z Klinisk, korona Albercika ochrzczona. Damian na swoją musi jeszcze chwilę poczekać, został mu jeszcze do zaliczenia Wrocław we wrześniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".