środa, 15 maja 2013

Pisma wracają z podpisami

7 km

Dziś nieco skróciłem trasę, by dać odpocząć przyczepom achillesów, coś mi ostatnio o sobie przypominają. Nie wybrałem się też do lasu, wyłącznie asfalt. Droga lubczyńska, 1,5 km przez park przemysłowy, powrót tą samą drogą. Od razu widać efekt biegu po równej nawierzchni, bez kolebania się stopy na lewo i prawo. Żadnego pobolewania, achillesy się przymknęły i nie narzekają.
Śmieszy mnie trochę zachwalanie biegów terenowych jako rzekomo najzdrowszej formy ruchu. Moje doświadczenia są krańcowo inne. Najgorzej wspominam bieg, który pewnie większości ludu (niebiegającego) wydaje się wielce romantyczny: Jarosławiec, bieg po plaży. Niech szlag trafi bieganie po piachu, to samobójstwo. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że mam achillesy. Bieganie po łąkach (też romantyczne do usrania) to prawie pewność kontuzji stawów skokowych. Spróbowałem ostatnio w Krakowie, na dzień przed maratonem. Dziękuję uprzejmie, kilometr po łące wystarczy mi na długo. Szczęśliwy byłem, że nic sobie nie zrobiłem.
Wedle mnie, najlepszą nawierzchnią do biegania jest równy asfalt. Nie ma ryzyka przekrzywienia stopy, nadwerężenia stawów czy ścięgien. Bieg jest bezpieczny. To, że nawierzchnia jest twarda, nie ma żadnego znaczenia, używane obecnie buty zupełnie załatwiają problem amortyzacji. To już nie są czasy biegania w trampkach czy tenisówkach.
Oczywiście, zachwalanie asfaltu skończy się, kiedy w Goleniowie powstanie wreszcie bieżnia z porządną nawierzchnią. Coś mi mówi, że będzie to za rok. Wtedy zmienię zdanie, najlepszy będzie tartan. 

Don Roberto udzielił już pozytywnej odpowiedzi na wniosek o użyczenie terenu, jutro idę do skarbówki, tam czeka drugie pismo z podpisem szanownego pana naczelnika. W piątek zgłoszenie o postawieniu namiotów na dwie doby znajdzie się w starostwie. Podstawowy kwit będzie z głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".