niedziela, 9 czerwca 2013

Grodzisk zdobyty






21,1 km
Goleniowska brygada
Uzupełnianie elektrolitu
Chwilę przed biegiem
200 m do mety

Grodzisk za nami. Ciężki dzień, bo pogoda straszna. Gorąco, duszno, były odcinki trasy, gdzie biegło się dokładnie z prędkością wiatru i miało się wrażenie, że powietrze jest zupełnie stojące. Wyniki mówią za siebie, rewelacji nie było. Bieg skończyłem na 717 pozycji na 2035 osób, które dotarły na metę. Czas 1:49:26, drugi czas wśród moich półmaratonów (najlepszy był zeszłoroczny Gryf). Jestem zadowolony, bo bieg poszedł tak, jak miał pójść: tempo było dość równe, bez ekstrawagancji i zrywów. Pierwsze kółko spokojnie i na luzie, piłem na wszystkich punktach, by się po drodze nie odwodnić. Niestety, serwowany w wodopojach izotonik był rozcieńczony niemiłosiernie, była to kolorowa woda bez minerałów i sacharydów. Szczęśliwie, zaopatrzyłem się wczoraj w trzy butelki izotonika lepszego sortu, jedną z nich Ola mi podała pod koniec pierwszego koła, miałem dzięki temu siły na połowę drugiego. Na 4-5 km przed końcem poczułem, że sił mi ubywa. W wodopoju wypiłem ile mogłem tej grodziskiej kolorowej wody, odzyskałem nieco siły i bez kłopotu dokończyłem bieg na drugiej pozycji wśród goleniowian, krótko za mną byli Tomek Oleszek i Mirek Lewandowski, chwilę potem zjawił się Maciek Walkowiak, potem Piotrek (biegł na wydrę, bez numeru), no i wreszcie Heniek Kopcewicz. Pierwszy oczywiście był Robert, skończył bieg na 50 pozycji i był wielce niezadowolony ze swojego czasu - 1:26:41.
Mirek w raju
Po biegu nie szliśmy się kąpać, rozsiedliśmy się, przekąsiliśmy kiełbaską, chlebem ze smalcem, ogóreczkami, ciastem, podlewając to wszystko obficie piwem Fortuna. Piwa było do oporu, chłopcy próbowali wszystko wypić, ale to się nie udało. W trakcie prób wypili po kilka, może nawet kilkanaście kufelków, co całe towarzystwo wprawiło w szampański nastrój (szampan też był, dziewczyny zorganizowały go, gdy myśmy konali na trasie półmaratonu). Po parę kufli zabraliśmy ze sobą, wszystko zostało wypite. Szkoda, że w tym roku ja byłem kierowcą, nie mogłem wychylić. Ale nic się nie zmarnowało, nic nie zostało wylane na ziemię.
Komu?
To chyba koniec pierwszego koła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".