środa, 5 czerwca 2013

Nadal cienko

6 km

Jasna cholera, mam wrażenie, że po tych korsykańskich biesiadach  przytyłem z dziesięć kilo. Biega mi się ciężko, rozruch trwa przez pierwszy kilometr, potem jest nieco lepiej, ale do ideału daleko. A tymczasem w niedzielę trzeba będzie się sprężyć w Grodzisku, nie ma zmiłuj. Może uda się sprężyć i wrócić do normy przez te trzy dni, które zostały do Słowaka. 
Mimo wszystko, warto jednak było na parę dni odpuścić sobie troskę o wagę. To, co nam podawano w Nicei i na Korsyce, to było po prostu niebo w gębie. Na przykład widoczne na zdjęciu obok mule - coś, co oboje uwielbiamy. Na kolację każde z nas dostało po solidnym garze wielkości małego wiaderka,  pełnym świeżutkich małży ugotowanych w winie, z warzywami i różnymi dodatkami, na przykład zrobionym na świeżo pesto (bazylia roztarta z oliwą). No, jak tu było nie pojeść i nie wysuszyć do tego butelki niezłego wina? A wszystko za niecałe 40 euro...

Wczoraj odbyło się spotkanie w sprawie maratonu leśnego w Kliniskach 28 września. Wygląda, że wszystko jest na dobrej drodze, większość spraw dogadana i ustalona. Kiedy wychodziliśmy ze spotkania, listonosz dostarczył Darkowi "prototyp" koszulki, jaką w pakiecie dostaną biegacze. Biała, dobrego gatunku, oczywiście techniczna, z ładnym nadrukiem sławiącym organizatorów, a przede wszystkim Lasy Państwowe. Krótko powiem: warto będzie się w Kliniskach pojawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".