poniedziałek, 10 czerwca 2013

Odpoczywamy w ruchu

10 km

Po wczorajszym bieganiu w upale zasnąłem błyskawicznie, dziś nogi nieco drewniane, ale generalnie kondycja w porządku. Wybrałem się więc na leśną dychę, by nieco się rozruszać. Powrót przez park przemysłowy. Żule znowu pokradły pokrywy studzienek, jadąc na pamięć można połamać samochód. Nie rozumiem, czemu zawczasu nie wymieniono żeliwnych pokryw na żelbetowe, których żury nie kradną, bo nie ma gdzie ich opchnąć.

Spotkałem wicestarostę. Jeszcze niedawno zwierzał się, że ruch mu szkodzi i nie może wziąć udziału w biegu 27/27. Dziś był na rowerze, jak mówi - przygotowuje się do biegu 25 czerwca, bo nie wypada, by stał z boku. Faktycznie, nie wypada.


Poczytałem komentarze nt. wczorajszego Grodziska. Generalnie dominuje zachwyt nad organizacją (słusznie), kateringiem (słusznie) i atmosferą (też słusznie). Coś mi się zdaje, że w tym ogólnym zachwycie nikt się nie odważa wspomnieć o wpadce z "izotonikiem". Napisałem więc o tej kolorowej wodzie, chwaląc jednocześnie organizację, bo ta rzeczywiście była fenomenalna. I na przyszłość doświadczenie: trzeba mieć ze sobą kogoś, kto poda na trasie napój dobrej jakości.
A propos: ciekawy incydent związany ze zwycięzcą biegu, jakimś Murzynem. Biegł w świetnym tempie, mógł zdecydowanie poprawić rekord trasy. Na paręset metrów przed metą od swojego managera dostał sygnał: zwolnić. Resztę trasy przetruchtał, a ostatnie metry pokonał spacerkiem. Chodziło o to, by pobić rekord trasy, ale go zanadto nie śrubować. Kasę i tak zgarnie, a rekord trasy będzie można poprawiać co roku, zgarniając kolejne kupki pieniędzy.
Piszę o tym oczywiście w kontekście Goleniowskiej Mili i sensu fundowania wysokich nagród dla grupki cwaniaków, która kolęduje po Europie i zgarnia nagrody jedna po drugiej. Ojciec Dyrektor i jego łysawy kolega są zwolennikami płacenia Murzynom, by mieć "gwiazdy" na imprezie. Moim zdaniem to bezsens, należy ufundować nagrody rzędu 700-800 zł za pierwsze miejsce, a większość pieniędzy przeznaczyć na nagrody do rozlosowania wśród ludu biegającego. Jaka by była radocha, gdyby rozlosowano na przykład 20-30 par butów dobrej klasy wśród wszystkich, którzy ukończą dychę czy dorosłą milę! Coś mi się zdaje, że trzeba na ten temat napisać w Goleniowskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".