środa, 19 czerwca 2013

Panjanka odwieźli

Na termometrze (przekaz z lotniskowego meteo) zobaczyłem dziś wskazanie 36,3 stopnia. Teraz (18.30) jest 30,0. Niniejszym czuję się zwolniony z biegu, bo są prostsze i nie tak masochistyczne sposoby na samobójstwo.

Z Heniem lepiej, ale gorzej z Panjankiem z OSiR-u. Panjanek dostał dziś zawału, przez co stadion nie został otwarty o szóstej rano. Ojcu Dyrektorowi nagle wypadł z drużyny najbardziej wartościowy pracownik, który zasuwał, bo lubi zasuwać. Panjanek robił zdecydowanie więcej, niż musiał, z pożytkiem dla ludu korzystającego ze stadionu. Na przykład otwierał go o szóstej rano, choć musi to robić dopiero o siódmej. Jutro się okaże, jak brak Panjanka wpłynie na funkcjonowanie OSiR-u. Jak to często bywa, właśnie na takich drobnych żuczkach opiera się sława różnych Ojców Dyrektorów, uważających Panjanka i jemu podobnych za nieważny element wielkiej machiny, której mózgiem i motorem są właśnie różne takie OD. I się mylą, bo podstawa sukcesu to Panjanek nie pchający się do zaszczytów...

Trasa biegu 27/27 pomierzona precyzyjnie na dwa sposoby. Pierwszy to wujek Google - 860 metrów. Drugi pomiar wykonany certyfikowanym, policyjnym kółeczkiem. Wynik - 860,4 m. Tak się miło składa, że ostatnio Anetka zarządziła, że przebiegnie 172 km w 27 godzin, więc wychodzi równiutko 200 okrążeń.

Przygotowania się posuwają. W zasadzie gotowe jest wszystko, co bezwzględnie potrzebne. Czekam na powrót proboszcza, który ma użyczyć zestaw do propagandy pogrzebowo-pielgrzymkowej, reszta w zasadzie jest już załatwiona. Afryka dzika ma trwać do weekendu, potem załamanie pogody, tornado i powódź, a jeszcze później ma trochę znormalnieć. Liczmy, że znormalnieje najpóźniej we wtorek rano.

Wieczorem podjechałem do GPP odnowić kilometraż na głównej ulicy. Znaki są teraz wyraźne, wymalowane co pół kilometra żółtozieloną, fosforyzującą farbą. Przez sezon wytrzymają, potem się poprawi.
Odprowadziłem autko do garażu i zajrzałem na stadion. A tam Robert jakby przed chwilą wyskoczył z wanny, cały mokry. Natychmiast się rozgrzeszyłem, że nie wybrałem się dziś na bieg. Nie przesadzajmy!

2 komentarze:

  1. Dobrze Czarek,że nie próbowałeś mocować się w tym piekle.Ja po 4 km miałem dość.Przydałoby się nagłośnić ten bieg 27/27.Może jakieś ulotki.Dużo wiary nic nie wie o tym biegu.A chętnie by uczestniczyli.Nawet panie o kijkach.W końcu to ostatni tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. A niby co my, kurka wodna, robimy od trzech miesięcy? Mówimy, piszemy, próbujemy zainteresować ludzi. Co ja poradzę, że lud gazet nie czyta, a komputera się boi? Ulotki? Właśnie wydrukowałem, Ola jutro bierze je na swój trening.

    Bardzo lubię takie rady, co to się zaczynają od "przydałoby się..."

    Ale dzięki za zainteresowanie, zapraszam we wtorek i środę. ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".