środa, 10 lipca 2013

5 km na żużlu

5 km

Kompletnie zapieprzony dzień, jakieś duperele od rana do wieczora, nic sensownego, nic pożytecznego. Ot, pójść, posiedzieć, posłuchać (nie licząc na 'szkodliwe'), potem ewentualnie coś napisać. Najbardziej pożyteczna była wyprawa do Nastazina, gdzie grupa pozytywnie zakręconych fanów teatru od 11 lat robi tygodniowy festiwal, którym - i to cholernie ciekawe - bardzo są zainteresowani miejscowi. Aż trudno uwierzyć, ale stodoła, w której odbywają się spektakle, jest pełna ludzi, od dzieciaków po dorosłych. Siedzą w skupieniu, chłoną to, co dzieje się na scenie. Stodoły od lat użyczają życzliwi ludzie, atmosfera jest wspaniała. Przypominają się czasy dobrego Teatru Brama, zanim ludzie z Bramy zaczęli ssać unijnego cycka i działać wyłącznie z myślą o pieniądzach. Pieniądze dobrze robią "artystom", dużo gorzej dziełu.

No więc kiedy już się nasiedziałem i nasłuchałem, wróciłem do domu, a że było już dobrze po 21, to za późno było na wyprawę w plener. Z niesmakiem i wielką niechęcią poszedłem na stadion. Bardzo byłem zadowolony, że po 10 kółkach deszcz mnie przepędził, dosyć miałem biegania w tym osirowskim syfie. Kiedy włączyłem prysznic, popłynęła woda czarna i mętna. Ojcowy żużel, psia mać...
Na długo mam dosyć osiru i bieżni. Jutro w las!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".